August 9, 2015

Trzy namioty

Fot. Karolina Ramos

Pojechałyśmy z Marleną na Woodstock.

Marlena nie wróciła na noc po raz pierwszy i gdy się obudziłam, a jej nie było obok, trochę się zmartwiłam. Odebrała po pierwszym sygnale, więc mogłam spać spokojnie - i to pod dwoma śpiworami. Nad ranem poprosiła, żebym usiadła obok niej. Usiadłam. Nie, nie tak, usiądź nade mną. Siadłam na piętach, tuż przy jej biodrach i patrzyłam na nią z góry, a jej ciągle nie pasowało. Nie, nie tak. Usiądź... na mnie. Spojrzałam na nią podejrzliwie, ale ja to ja, dwa razy mnie nie trzeba prosić o takie przysługi, zwłaszcza, gdy zgrabna dziewczyna podwija przede mną koszulkę. Patrzę na nią zaskoczona, ale nie żądam wyjaśnień, ja zawsze chętnie pomogę, jeśli trzeba na kimś usiąść.
- Widać mój tatuaż? - słyszę i spoglądam na kość miedniczną, grzecznie omijając wzrokiem wypukłości powyżej, które znacznie bardziej chciałabym podziwiać. 
- Słabo, prawie na nim siedzę.
- A teraz się pochyl, jakbyś chciała rozpiąć mi spodenki. Widać?
- No widać. - kiwam głową, walcząc ze sobą, bo moje ręce chętnie rozpięły by spodenki na serio, a nie tylko po to, żeby podziwiać tatuaż z różnych perspektyw.
- To dobrze. Spotkałam wczoraj takiego kolesia. Cały był w tatuażach, więc chciałam, żeby zobaczył, że ja też mam.
Cóż, nie chciałam łamać jej serca i darowałam sobie komentarz o tym, że w takiej pozycji jej nowy tatuaż był ostatnią rzeczą, na którą zwrócił uwagę.

Drugiego wieczoru Marlena postanowiła iść na koncert. Nie dotarła. Przy jednym z namiotów siedział Kamil. Wysoki, chudy, blady jak trup i z dredami, posłał jej szeroki uśmiech, a ona widząc skręta w jego dłoni, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Całą noc mówił jej, że jest piękna i że ją kocha. Tylu wyznań miłości nie słyszała w całym swoim życiu i trochę dziwiła się na jego słowa, ale zaraz tłumaczył, że to tylko taka woodstockowa miłość i żeby się nie martwiła, bo za tydzień o niej zapomni. Nie było to zbyt romantyczne, ale skręcał już kolejnego, więc nie zastanawiała się nad jego słowami, zwłaszcza, że następnej nocy sama już o nim nie pamiętała.

Marlena nie trafiła w nocy do naszego namiotu. Nic dziwnego, gdybym sama tyle wypiła, też bym nie mogła trafić. Jak szłam na koncert, jakiś chłopak w sombrero częstował ją wódką, ale nie miała czym popić, więc popijała wódkę piwem, a gdy skończyło się piwo, to wódkę wódką. Wyglądała na zadowoloną, więc nie ingerowałam. Poza tym ja też byłam zadowolona z perspektywy zawłaszczenia sobie jej śpiworu po raz kolejny.
W zasadzie zawędrowała całkiem blisko naszego namiotu, poddała się dopiero piętnaście metrów od miejsca docelowego, gdy na chwilę usiadła przy ognisku z Niemcami. Oni też częstowali różnymi używkami, więc tym bardziej nie śpieszyło jej się do mnie. Poza tym, jeden z nich, Gilbert, już zaczął się do niej kleić. Był nad wyraz ucieszony, gdy powiedziała, że zgubiła drogę do namiotu, a noc jest zimna. Zaraz zaprosił ją do siebie i żeby było cieplej, szybko się rozebrali. Nie wnikałam w logikę tej opowieści. Gilbert był uroczy, bo w całej tej grupie Niemców - Niemcem nie był. Mówił z cudownym, brytyjskim akcentem, złapał ją za włosy i szeptał jej do ucha takie rzeczy, o których lubiła słuchać, a gdy zduszonym głosem odpowiadała mu "yes, please", to poprawiał ją "yes, sir", a ona grzecznie przyjmowała te poprawki. 
O czwartej nad ranem, w świetle poranka zobaczyła, że nie jest tak przystojny, jak wskazywałby na to jego akcent i nawet chciała wrócić do naszego namiotu, ale nie mogła znaleźć spodni. Więc została tak długo, aż nie skończył im się zapas prezerwatyw.

Za rok też chcę jechać z Marleną. Dodatkowy śpiwór, dodatkowy koc, a wcale nie muszę ich dźwigać. Poza tym, może czegoś się nauczę - i nie mówię o wyłudzaniu używek. Bo przez te trzy noce całowałam się tylko raz, niechcący. Podszedł do mnie Turek (wnioskuję po zakrzywionej szabli, turbanie, brodzie i odcieniu skóry) i bez ostrzeżenia zaczął mnie całować. I zdecydowanie nie miałam ochoty na więcej, przez te trzydzieści sekund nasiąkłam jego czosnkowym oddechem i czułam się tak, jakby moje życie już nigdy miało nie być takie samo.

3 comments:

  1. Trochę grzecznie na tym Woodstocku. Tam orgie w kilkanaście osób..to co najbardziej lubię, tonę narkotyków i w ogole: SEX&DRUGS&RockROLL <3

    ReplyDelete
  2. Zawitałam tu całkiem przypadkiem, ale bardzo spodobał mi się Twój tekst. Zostaję na dłużej :)

    ReplyDelete
  3. Koleżanka Marlena zdaje się być mało inteligentna

    ReplyDelete