January 8, 2015

Skóra

Tak bardzo nienawidzę siebie, że chcę zerwać z siebie skórę, rozebrać się do naga, skalpelem rozciąć to szpetne ubranie, być może pod spodem będzie inna skóra. Inna ja. Ale pod spodem też nie ma piękna, sama sprawdzałam. Wzięłam nóż kuchenny i robiłam nacięcia. Od pach aż do łokci, a potem od łokci do nadgarstków. Od stóp do kolan, a nad kolanami do pachwin. Kolejne rozcięcie zaczynało się pod brodą, szło mi przez gardło, potem pomiędzy piersiami, kończyło się na moim podbrzuszu, ale i tam nie było innej mnie. Podałam ci nożyczki i błagałam - "tnij!" - mógłbyś zacząć od karku, wydostać mój kręgosłup w całości, ale i ty nie chciałeś mnie uwolnić. Chciałam ci pokazać, że nie ma mnie innej i już zawsze będę taka, ale nie chciałeś patrzeć, nie chciałeś sam sprawdzić, ale wierzyć mi też nie chciałeś. I mieć mnie już nie chciałeś.
Klęczę w kałuży swojej krwi i w bebechach wywalonych na betonową posadzkę, obdarta nie tylko ze skóry, ale teraz i z godności, i wcale się już niczemu nie dziwię, sama siebie też bym nie chciała.

No comments:

Post a Comment