Miasto bez Ciebie jest senne i puste. Bez kolorów są te wszystkie kamienice otaczające rynek, bez kolorów są parasole w ogródkach knajp. I knajpy są puste, i nie ma po co do nich zachodzić, gdy nie ma Cię w mieście. Jedzenie w restauracjach traci smak, kawa jest niewyrazista, spacery męczące. Idę brukowaną ulicą i nie czuję się już jak w domu. Jestem tu obca, otaczają mnie ludzie zajęci swoimi sprawami i samymi sobą, a ja nie mam spraw i nie mam się kim zająć.
Chodzę po sklepie jak lunatyk, nie wiedząc na co mam ochotę. Włóczę się po galeriach handlowych pijąc jagodowe szejki, od sklepu do sklepu, chociaż nie mam pieniędzy. Co robić w mieście, gdy nie ma pieniędzy i nie ma Ciebie? Nie chcę widzieć się z nikim innym, mam zresztą wrażenie, że nie ma tu nikogo. Że wokół mnie są tylko turyści, zainteresowani muzeami, sklepami z pamiątkami i ulicznymi artystami. Przy Tobie też byłam turystą. Patrzyłam na miasto innymi oczami, chłonąc barwy i dźwięki. Włócząc się nocą po zatłoczonym rynku, siedząc na ciepłym od wakacyjnego słońca bruku - byłam bardziej tutaj, niż teraz, gdy nie rozpraszają mnie Twoje żarty i słowa.
Tramwaj linii numer dwadzieścia jeździ teraz donikąd. Wsiadłabym, jak co drugi dzień, ale nie miałabym gdzie wysiąść.
I wino nie uderza do głowy, a zapach mięty nie pobudza.
No comments:
Post a Comment