May 11, 2016

O smakach i zapachach


https://img1.etsystatic.com/066/1/11340415/il_570xN.799272187_mvxm.jpg


Stałam na rozgrzanym piasku, parząc sobie stopy, a słońce paliło - czułam pieczenie na ramionach, plecach, twarzy. Wyciągnęłam szyję i ręce, chwytając kojące podmuchy wiatru płynące do mnie ze strony morza. Weszłam do wody, a glony oblepiły mi nogi. Szumiało mi w oczach gdy stałam sama na plaży, czekając aż przyjdzie - ale nie przyszedł. Więc ja poszłam do niego. Leżał za wydmą, z zamkniętymi oczami. Stróżki potu spływały mu z czoła, a jednak wyglądał tak świeżo i pięknie. Biała skóra na białym piasku i przecinający tę bladość błękitny koc. 
W popołudniowym słońcu liczyłam piegi na jego ciele. Całowałam ramiona, całowałam łokcie, nadgarstki i wnętrza dłoni, a potem palce. Smakował słono. Wodą, słońcem, wiatrem. Smakował latem, a ja chyba nigdy nie byłam taka szczęśliwa i spokojna jak wtedy.

***
Znów jest wiosna. Gdy wieczorami spaceruję po wrocławskich ulicach, dusi mnie zapach kwitnących kasztanów i bzu. Ciężki, słodki, przytłaczający. Brudne, ponure ulice przypominają teraz drogerie; na wystawach jest głównie zieleń. Najbardziej lubię noce, prawie bezdźwięczne. Tylko ja jestem głośno: pojękuję, stękam, wzywam - czasem "o kurwa", a czasem "o Jezu". Ginę wśród pocałunków i dotyków, ale żaden z nich nie ma aż tylu piegów i żaden nie zabierze mnie nad morze. Ale nie jest mi bardzo szkoda. Zatapiam się w objęciach obcych ramion, w obcych dłoniach, w obcych ustach. Nie pamiętam jak pachną, nie pamiętam jak smakują, w głowie mam tylko zapachy kwitnących za otwartym oknem drzew. Każdy z nich jest inny, każdy całuje inaczej, ale wszyscy są mi obojętni.
Lubię mieć w nocy otwarte okno, lubię oddychać.

No comments:

Post a Comment