Podniecenie łapie mnie za nogi znienacka, chociaż niby wiedziałam, że wchodzę na grząskie tereny. Łatwo jest wmanipulować młodą kobietę w podniecenie, zwłaszcza jeśli odpowiednio dobierze się słowa. Nawet nie w tym rzecz, żeby słowa miały jakiś seksualny czy chociaż romantycznie ukierunkowany charakter. Wystarczy, że są lekkie i giętkie, wtedy już bez problemu wślizgują się w małe szczeliny, by znaleźć się pod moją kołdrą. Pożerają całkowicie, chociaż partiami. Jak już złapią za stopy, pętają mi dłonie, a gdy przez to uwięzienie nie mogę się z nich otrząsnąć, podniecenie ściska mnie za gardło, mierzwi mi włosy czułymi palcami, zaczyna lekko dusić - aż czuję to w brzuchu. Staram się to ignorować, ale wtedy jak na złość atakuje mi też serce, które o dziwo nie przyśpiesza - wręcz przeciwnie mam wrażenie, że jego bicie jest coraz cięższe i wolniejsze, jakby ospałe i ponure. Teraz już wiem, że to wcale nie było podniecenie, a jedynie zakamuflowana tęsknota. Nakrywam głowę kołdrą, chociaż to bez sensu, tak chować się przed czymś, co mam w sobie.
Zamykam w końcu oczy i daję się ponieść uczuciu, szukając jego źródła. Odnajduję wspomnienie jego opalonej skóry i ciemnych oczu - wiem, że ich widoku nie wymażę z pamięci jeszcze przez kilka długich lat. Idę jeszcze głębiej i w końcu znajduję, źródło ma początek w oczywistym miejscu - jego wilgotnych, miękkich ustach i ciepłych dłoniach, które dopadają do mojego ciała. Tęsknię za tym dotykiem, pamiętam miejsca na moim ciele, które miały styczność z jego ciałem, pamiętam je jak wykutą do szkoły definicję albo wzór matematyczny, ale nie mogę sobie przypomnieć samego czucia. Nie pamiętam uczucia, które we mnie rosło w tym dotyku. Pamiętam pachnący winem oddech, mam świadomość pocałunku, ale nie pamiętam pocałunku samego w sobie. Nie pamiętam uczuć mu towarzyszących, pozostają mi domysły. Mogę się domyślać podniecenia, takiego prawdziwego, pełnego namiętności, a nie tego tęsknego jak dzisiaj. I w zasadzie nic więcej.
Z tego wszystkiego boli mnie głowa - czyli tęsknota skonsumowała mnie do reszty. Czuję suchość w ustach, próbuję ukoić ją kolejnymi łykami wody truskawkowej, ale nie daje mi to żadnego spokoju, orzeźwienia. Jestem tak spragniona - aż czuję ból.
I zamiast jak normalny człowiek włożyć rękę w majtki i ugasić pragnienie, ja wstaję z łóżka i wyjmuję gruby zeszyt o przetartym grzbiecie i piszę. Ruch palców między udami na nic się nie zda, bo muszę przecież stymulować serce, tu kryje się moje podniecenie i moja tęsknota. Chciałabym być chirurgiem, tak niezwykle uzdolnionym, że mogłabym rozciąć skalpelem siebie samą i ubraną w lateksową rękawiczkę dłonią masować serce aż przestanie mi tak ciążyć i jego bicie znowu będzie niezobowiązująco lekkie. Chwytam za długopis i piszę, mając nadzieję, że chociaż tak zdejmę z siebie to drażniące uczucie w środku.
No comments:
Post a Comment